Tego się bał. Wszedł do biura i od razu zauważył brak. - Tego się bałem – nazwał to, o czym myślał od rana. Na stoliku nie było jej literatki. – A miało być tak pięknie… chciałem pić dzisiaj z jej szkła, dotykając miejsca, które naznaczyła swoimi ustami – myślał. – Z tęskniącym wzrokiem spojrzał na miejsce, gdzie siedziała. Spojrzał i przywołał w pamięci wszystko, co dostał od niej: spojrzenie, bezgraniczne zaufanie w jej oczach, nadzieję, ale też kolejne troski. Patrzył i zapadł w przyjemny letarg. Pół nocy myślał do niej, a rano, gdy przeniósł się w wirtualny świat, dostał kolejną porcję radości i sensu. Pozostawało zmaganie się z niedowiarstwem, że ONA, właśnie ONA do NIEGO takie słowa. – Przecież to niemal niemożliwe – myślał. – Gdybym nie miał pewności, że tutaj była, że patrzyła w moje oczy, pomyślałbym, że to jakaś szatańska pomyłka. Że te jej słowa, powinny trafić do kogoś innego, a nie do mnie…
Wykluczył jednak możliwość pomyłki, bo przecież miał czarne literki na kolorowym tle. I jej zdjęcia z wczoraj i z kiedyś.
- Nigdy, żadne spojrzenie, żadne litery, żadne słowa i dźwięki, nie były tak ekscytujące i wyjątkowe. Nigdy nie trafiały mnie z taką mocą. Tak, że odczuwałem ich znaczenie i wagę – myślał, co nie do końca odpowiadało rzeczywistości. Były słowa, które trafiały w sam środek: - zdradziłam, zdradziłeś, wynoś się, nie chcę, pomyliłam się i nie pal tutaj – ale te słowa sprawiały ból w środku. Jej słowa dotykały zmysłowo duszę.
- Gdybym mógł wybierać, to właśnie tak, jak ONA wyglądałby, pachniał, mówił, myślał, patrzył, wyglądał mój Anioł Stróż – pomyślał. - Z fizycznymi zagrożeniami radziłbym sobie sam, a przed złem, całym złem, smutkiem, cierpieniem, samotnością ONA by mnie chroniła. Chociaż może to nie jest najlepszy pomysł… Przecież głupio byłoby dotykać zachłannie Anioła Stróża i upajać się wszystkim, co ma…